Złe baśnie

6,0
5,8
Upalne lato, rzymskie przedmieścia. Lejący się z nieba żar sprawia, że czas stoi tu niemalże w miejscu. Do włoskiej sielanki jednak daleko, zwłaszcza, gdy przekroczy się próg świata wykreowanego przez braci D’Innocenzo. Rzeczywistości, w której każda chwila jest jak zgrzyt noża po szkle. Zamieszkujące to miejsce rodziny na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniają. Podobnie jak wiele innych, dzielą swoje radości i smutki, a lepsze momenty przeplatają gorszymi. Tyle, że tych drugich, połączonych z narastającą frustracją oraz agresją powodowaną sytuacją osobistą, materialną czy klasową, jest tu zdecydowanie więcej. Domy nie są już schronieniami, stając się niemymi świadkami sadystycznych zachowań ojców oraz bierności matek. Obojętność dorosłych najmocniej uderza w najmłodszych, którzy mogą się okazać prawdziwą siłą wywrotową tej historii. Ta ujęta w formułę mrocznej współczesnej baśni opowieść to kino ekstremalnych emocji, angażujące widza do ostatniego nerwu.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Gorzka, surowa, o ogromnej sile uderzenia historia o kolejnych pokoleniach, którym nikt nie czytał bajki. Samotność i strach przenoszony drogą płciową, bez rozmachu, ale piecze. 8

Złe baśnie to gorzka, surowa, o ogromnej sile uderzenia historia o kolejnych pokoleniach, którym nikt nigdy nie przeczytał bajki. Małymi kroczkami coraz bardziej dusimy się napotkanymi toksynami rodziców, których płacz przeplata się z płaczem dzieci. To też diagnostyczne, ale nie w mocno interwencyjnej narracji, a raczej wspomnieniowej, gęste świadectwo, że posiadanie dziecka nie jest tożsame z byciem rodzicem inaczej, niż biologicznie. Zamiast otartych kolan od zabawy, otarte serca. Samotność i strach przenoszony drogą płciową. Płacz, który nie ustaje od narodzin, a staje się cichszy i bardziej do środka.

Złe baśnie (2020) - Tommaso Di Cola, Lino Musella

Koszmar z ulicy przedmieścia Rzymu, z którego się nie wybudzisz, bo nie śnisz. To tutaj czai się brzydota wytworzona z bezradności i deficytu umiejętności kochania, ale z początku widzimy po prostu realistyczny obraz różnych temperatur domowych. Przy pierwszej warstwie poznawczej spotkamy rodziny, które konfrontują się z różnymi problemami, ale nie dostajemy jeszcze takiego zbliżenia na podziurawione jak sito relacje i umiejętności komunikacji. Jednak pulsująca żyła tych kilku rodzin jest coraz większa, a nieumiejętność spełnienia społecznych oczekiwań w połączeniu z traceniem kontaktu z własną wrażliwością w każdej chwili może pęknąć. Temu wszystkiemu przyglądają się dzieci. Chłoną, poznają świat, przez porysowaną percepcję rodziców, którzy są sfrustrowani, strofują swoje dzieci za ich naturalne reakcje i zachowania. Robi coraz gęściej i duszno w tym miejscu, a życiorysy tych dzieci nie mając nic kompletnie wspólnego ze zdrowym dzieciństwem.

Złe baśnie to lęk i odraza. Dotkliwa i przygnębiająca oraz postępująca w tym obserwacja bez nadgorliwości, a z uczuciem beznadziei i fatalizmu, tych z przekręconymi uczuciami, którzy przekazują to dalej — głuchy telefon rodzinnych emocji. To film, który wytwarza takie emocje rosnące i oplatające nas poczuciem bezradności wobec przemocy psychicznej, niewidocznej z kosmosu, ale pokazującej mikrokosmos przyspieszonego kursu dojrzewania albo po prostu z bezradności naśladowania dorosłych. Dosyć odważnie, zuchwale film pokazuje zło i podważa całe romantyzowanie cudu narodzin.

Złe baśnie (2020) - Justin Korovkin, Gabriel Montesi

Zgrabne i równorzędne, bez zaniedbania odwiedzanie kilku domów na zmianę w tej historii, referowanie jej na chłodno, bez moralizatorstwa, z zaciśniętymi zębami jest tak paraliżujące, bo staje się rozgrzanym świadectwem naturalistycznej historii o zbrodniach na uczuciach dziecka od urodzenia, bez rozlewu krwi, czy spazmatycznego szlochu. Ten film przyjmuje oszczędną narrację, a finalnie zyskuje na tym wybitnie. To opowiadanie, gdzie dostaje się ciosy mimo opuszczonej gardy i świadomości, że to nielegalna walka, bo zawodnicy są innej kategorii wiekowej oraz przede wszystkim powinni być w jednej drużynie.

Pokazywanie tej choroby toczącej każdą rodzinę ma w sobie odwagę filmu Kids oraz brawurę Placu Zabaw, ale tutaj często pokazuje nam korzeń tego — czyli rodziców. Widzimy dziecko, które może bawić się, jak dorosły i dzieci, które są musztrowane również, jak dorośli. Ci sami, którzy to robią, do tego, czego uczą swoje dzieci, sami nie dorośli. Perspektywa dziecięca nie jest tutaj w żaden sposób skrótowo podana, a wręcz inteligentnie i podnosząc poziom zawartości brudu w brudzie, udowadnia wielką samoświadomość młodego człowieka. Bez zbędnych słów idziemy pod rękę z ich uczuciami, ale twórcy nie udają, że mają monopol na współodczuwanie z nimi.

Złe baśnie (2020) - Max Malatesta, Elio Germano

Złe baśnie jest przede wszystkim filmem zaprzeczeniem tytułu. Nie jest złe i nie jest baśnią, a broczącą raną, której nikt nie musi pokazać bezpośrednio. Jest w tym filmie przede wszystkim mnóstwo uczucia braku, a droga ucieczki to pole minowe. Bez pornografii cierpienia terror dnia codziennego, o żałowaniu, że się pojawiło na tym świecie oraz o piekącym cały czas przekazie, że zamiast szukania placu zabaw podąża się drobnym ciałkiem w kierunku planu wybawienia.

0 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…